Enrico Letta: Widać wyraźnie hamowanie Unii w porównaniu z USA

Nie ma jednolitego rynku bez polityki spójności – mówi Enrico Letta, autor raportu o odnowieniu jednolitego rynku. Proponuje włączenie do niego energii, telekomów, finansów, a także obronności.

Publikacja: 19.03.2024 03:00

Enrico Letta: Widać wyraźnie hamowanie Unii w porównaniu z USA

Foto: Stefan Wermuth/Bloomberg

W kwietniu ma pan przedstawić przywódcom UE raport o jednolitym rynku, o tym, jak dokończyć budowę tego filara unijnej integracji. Komisja Europejska poprosiła pana o napisanie tego dokumentu we wrześniu 2023 roku. Od tej pory podróżuje pan po unijnych stolicach. Coś pana zaskoczyło?

Dużym zaskoczeniem jest dla mnie waga obronności dla rynku wewnętrznego. Zaskoczeniem, bo moje klasyczne podejście mówi, że obronność nie należy do rynku wewnętrznego. Ale oczywiście jest związek z przemysłem zbrojeniowym. I wielu rozmówców prosiło mnie o otwarcie okna na tę możliwość.

Widział pan podziały między państwami członkowskimi w podejściu do jednolitego rynku?

Spodziewałem się więcej konfliktów. Mam wrażenie, że jest jednak wspólna świadomość konieczności uzupełnienia luk na jednolitym rynku. Pamiętam, gdy dostałem tę misję napisania raportu od razu porozmawiałem z twórcą jednolitego rynku Jakiem Delorsem. Gdy on przedstawił swoją inicjatywę jednolitego rynku w 1985 roku, to zostawił poza nim trzy wielkie sektory unijnej gospodarki, nad którymi państwa członkowskie chciały zachować pełną kontrolę: telekomy, energetykę i finanse. To nie są marginalne sektory gospodarki. I powiedział mi, że wtedy to była zrozumiała decyzja. ale dziś to przestaje mieć sens. Zasugerował, żeby uzupełnić jednolity rynek o te dziedziny, a żadne z państw nie jest przeciw. Oczywiście widziałem różnice, przede wszystkim, jak finansować wspólne dobra na poziomie unijnym. Ale jednocześnie widziałem zrozumienie u wszystkich, że są wspólne dobra, które muszą być finansowane na poziomie unijnym. I te wspólne dobra są dziś trzy. Zielona transformacja, obrona, rozszerzenie. Ten trzeci temat to odpowiedź na pytanie – co mnie zaskoczyło. No właśnie widziałem dużo niepokoju w sprawie rozszerzenia, kosztów, trudności, jak tym zarządzać. Rozszerzenie jest naszym obowiązkiem i jest pozytywne dla UE. Ale być może byłem trochę naiwny na początku, gdy spodziewałem się większej otwartości. Zobaczyłem zaś polityczną dobrą wolę, ale jednocześnie dużo obaw. I oczekiwanie, żeby nie doszło do transakcji: rozszerzenie za politykę spójności dla obecnych państw czy za dopłaty dla rolników.

Czytaj więcej

UE zamienia słowa w czyny: broń dla Ukrainy za rosyjskie pieniądze

A dlaczego trzeba objąć te pozostałe dziedziny jednolitym rynkiem?

Widać wyraźnie hamowanie UE w porównaniu z USA, które w dużej części wynika z faktu, że USA osiągają korzyści ze swojego rynku wewnętrznego. A my w pełni nie wykorzystujemy naszego. Liczby pokazują, że w najlepiej działającej, najbardziej zintegrowanej części jednolitego rynku – produktach – nawet nie mamy się co równać z USA i osiąganymi tam korzyściami. A to przecież to najlepiej rozwinięta część jednolitego rynku.

W pewnym momencie trzeba chyba również zastanowić się nad harmonizacją podatkową. Czy to będzie w pana raporcie?

To bardzo drażliwa kwestia, ale oczywiście istotna w kontekście jednolitego rynku. Marzeniem byłoby stworzeniem europejskiego IRA (amerykański akt o redukcji inflacji, będący podstaw prawną gigantycznych zielonych subsydiów w USA – red.). To dlatego, przygotowując raport, odwiedziłem także USA i rozmawiałem z autorami IRA. Te przepisy są sukcesem – są łatwe, automatyczne i federalne. Taka inicjatywa byłaby niemożliwa w UE, chyba że dokonalibyśmy harmonizacji podatkowej. Bo IRA jest oparta na federalnych ulgach podatkowych. To przykład marzenia, którego nie da się zrealizować w powodu fragmentacji w UE. Moglibyśmy dać firmom możliwości skorzystania z jednolitego rynku. 95 proc. europejskich firm to małe i średnie przedsiębiorstwa. Jak one mają funkcjonować na unijnym rynku, na którym jest 27 praw spółek, 27 praw wypłacalności i 27 systemów podatkowych? Przy tej okazji od razu powiem, że osobnym rozdziałem mego raportu będzie jednolity rynek dla MSP, bo one z niego dziś nie korzystają.

Dla której ze wspomnianych przez pana dziedzin – telekomów, energii, finansów, no i obronności – stworzenie rynku jednolitego jest dziś sprawą najpilniejszą? A dla której najłatwiejszą do osiągnięcia?

Nie ma łatwych. Ale jeśli nie uda nam się dokonać dużego kroku z finansami, to cała reszta będzie bardziej skomplikowana. Finanse to warunek konieczny stworzenia jednolitego rynku dla pozostałych dziedzin. W ostatnich latach nie tylko z powodu braku rynku wewnętrznego dla kapitału, ale też naszej reakcji na kryzys, powstało takie podejście unikania ryzyka na poziomie unijnym, żeby nie znaleźć się w sytuacji z 2011 roku. Nie wiemy, jak na taki kryzys z 2011 roku odpowiedzieć. Unia bankowa jest tylko częściowo stworzona. I jednocześnie to, co robiliśmy przez ostatnich dziesięć lat polegało na podejściu ostrożnościowym, unikaniu ryzyka. To stworzyło stabilność, nasze rynki finansowe są teraz stabilne. Ale widzę, że luka w porównaniu z USA rośnie, bo mamy bardzo ostrożnościowe podejście, nie poszliśmy wystarczająco do przodu z integracją rynków. Teraz płacimy cenę. Więc od finansów trzeba zacząć. Ale oczywiście pozostałe dziedziny są bardzo pilne, w tym obrona. Z powodu wojny w Ukrainie, ale też ryzyka ponownego wyboru Donalda Trumpa na urząd prezydenta USA. Mój raport będzie zawierał opcję na wypadek takiego scenariusza.

A jak jednolity rynek w finansach pomoże osiągnąć pozostałe cele?

Trzeba stworzyć związek między oszczędnościami Europejczyków a finansowaniem zielonej transformacji. Dziś zbyt wiele pieniędzy opuszcza Europę i jest lokowanych w USA. A to są pieniądze europejskich rodzin. Musimy wzmocnić i zjednoczyć nasze rynki finansowe, uczynić je bardzie atrakcyjnymi. Unifikacja rynków finansów jest konieczna nie dla samych instytucji finansowych. Bez utrzymania tych oszczędności w UE niemożliwe będzie przeprowadzenie zielonej transformacji. Nie da się tego zrobić za pomocą publicznych pieniędzy. Nie ma ich wystarczająco dużo, ale też wiele państw ma wątpliwości w sprawie kolejnego programu pożyczkowego. W najbliższych latach będziemy potrzebowali dużo pieniędzy na wspólne cele: transformację, obronę i rozszerzenie.

Unia obronna. Komisja Europejska przedstawiła już jej plan, z zaledwie 1,5 mld euro finansowania. Co pan o tym myśli?

Podziwiam KE, że szybko zareagowała. Pytanie, jak przejść teraz z reakcji na pilną sytuację do strukturalnej odpowiedzi. 80 procent dostaw sprzętu wojskowego kupowanego przez UE pochodzi spoza UE. To pokazuje problem. Tworzymy miejsca pracy w Michigan, Ankarze czy Seulu. Nie jestem zwolennikiem protekcjonizmu w gospodarce, ale przecież mamy bardzo silny przemysł obronny. I jeśli przez ostatnie lata finansujemy miejsca pracy w tym przemyśle w innych krajach, to trzeba się zastanowić. To musi się znaleźć w centrum prac instytucji unijnych w kolejnej kadencji. I chciałbym jeszcze dodać, że w sprawie obrony, ale tylko obrony, powinniśmy też rozmawiać o wspólnym rynku z Brytyjczykami. Po wyborach u nas i u nich, widzę możliwość otwarcia nowego rozdziału w naszych relacjach.

Czy ambicje pogłębienia jednolitego rynku wymagają zmiany traktatów i uczynienia UE bardziej federalistyczną? To może spowodować opór niektórych państw.

Mój plan nie przewiduje zmiany traktatów. W tej sprawie jestem realistą. Nie chcę pisać książki marzeń. Mój raport będzie jasną, pragmatyczną mapą drogową. Myślę, że państwa członkowskie to docenią, bo z moich rozmów wynika, że mają świadomość problemów, szczególnie tego hamowania w porównaniu z USA.

Wspomniał pan strach przed rozszerzeniem UE. Ukraina już jest stopniowo integrowana unijnym rynkiem wewnętrznym. Nie obawia się pan zagrożenia dla jego integralność? I nierównej konkurencji?

Po raz pierwszy w kontekście Ukrainy usłyszałem o czwartym kryterium kopenhaskim dla akcesji, czyli możliwościach absorpcyjnych Unii. O tym nie mówiono w poprzednich rozszerzeniach, to tylko funkcjonowało w kontekście Turcji. Teraz ten wątek jest podnoszony. Dlatego wkładam rozszerzenie do tego samego koszyka, co obronność i transformację zieloną. Rozszerzenie łączy się z poważnymi kosztami. Nie możemy go sfinansować budżetem w obecnym kształcie, eliminując dopłaty rolne i politykę spójności dla obecnych państw członkowskich. Polityka spójności musi być odnowiona, a nie zakończona. Delors powiedział mi, że jego inicjatywa jednolitego rynku była sukcesem, bo równolegle została zainicjowana polityka spójności.

Pojawiają się głosy, że UE sama ogranicza korzyści z jednolitego rynku poprzez zbyt wiele regulacji dla biznesu. Ponadto wszyscy wiemy, że dyrektywa usługowa nie jest ukończona i trudno w związku z tym niektórym profesjom wejść na rynek francuski czy włoski.

Duża część mojego raportu będzie dotyczyła uproszczenia, ukrócenia biurokracji, usunięcia barier w przepływie. KE zaprezentowała ostatnio raport na temat przetargów publicznych, który bardzo niepokoi, bo pokazuje, że w tej dziedzinie się cofamy. Będę bił na alarm w tej sprawie. Dyrektywa usługowa z kolei jest najgorzej wdrożoną dyrektywą. Może warto sobie dać spokój z dyrektywami i wprowadzać zmiany w formie rozporządzeń (wdrażanych przez państwa członkowskie z pewnym marginesem dowolności – red.) i na nie się przerzucić.

Wywiad udzielony grupie korespondentów europejskich mediów: „Rzeczpospolitej”, „Handelsblatt”, „Les Echos”, „De Tijd”, „Financieele Dagblad”, „Il Sole 24 Ore” i „Ta Nea”.

CV

Enrico Letta

Włoski polityk, prezes think tanku Institut Jacques Delors w Paryżu. Na zlecenie Komisji Europejskiej napisał raport o konieczności dokończenia budowy jednolitego rynku. W przeszłości minister i premier Włoch, a także wykładowca uniwersytecki. Swoją karierę polityczną rozpoczynał w chadecji, z czasem przeszedł na pozycje centrolewicowe.

W kwietniu ma pan przedstawić przywódcom UE raport o jednolitym rynku, o tym, jak dokończyć budowę tego filara unijnej integracji. Komisja Europejska poprosiła pana o napisanie tego dokumentu we wrześniu 2023 roku. Od tej pory podróżuje pan po unijnych stolicach. Coś pana zaskoczyło?

Dużym zaskoczeniem jest dla mnie waga obronności dla rynku wewnętrznego. Zaskoczeniem, bo moje klasyczne podejście mówi, że obronność nie należy do rynku wewnętrznego. Ale oczywiście jest związek z przemysłem zbrojeniowym. I wielu rozmówców prosiło mnie o otwarcie okna na tę możliwość.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje